poniedziałek, 15 czerwca 2015

3. Podsumowanie: lipiec 2014

Nie wiem dlaczego do tej pory nie przyszło mi do głowy robienie podsumowań z moich krótkich notek umieszczanych na facebooku, które mogłyby znaleźć się także tutaj skoro nie stać mnie na napisanie jednej długiej recenzji. Zatem nadrabiam zaległości. Wszystkie notatki z fb pojawią się tutaj jako podsumowania danego miesiąca.
Enjoy i zapraszam również na fb!

Sye (2004) czyli walka studentów z gangsterem o college z rugby w tle
Niech ktoś zakaże Genelii grać, plis! Orange nic nie przebije, ale tu jej bohaterka bardzo niebezpiecznie zbliżyła się poziomem idiotyzmu do tamtej szmiry. Czy ona w ogóle umie grać cokolwiek innego niż idiotki?
Po Rechipo lubię Nitina i dla niego to zmęczyłam, ale nie było warto. Wątek miłosny rozwinięty tylko w średnich piosenkach, zuy słabo nakreślony, a końcowa rozgrywka też nudna jak flaki z olejem.
Do posłuchania Appudappudu, chyba jedyna urocza pieśń Prithviego i Indu.

Ramayya Vastavayya (2013)


Druga połowa ze Shruti okazała się już trochę słabsza, ale nie zepsuła wrażenia świetnej pierwszej. Film fajnie połączył element komediowy wątku Akarshy i melodramatyczny Ammulu. To ile ja się uśmiałam na pierwszej połowie to moje! No i w końcu poczułam sympatię do NTR! Widziałam go w kilku filmach, a jednak nie robił na mnie żadnego wrażenia. Chyba potrzebował komediowego wejścia żeby całkowicie wkupić się w moje łaski. A do tego naprawdę dobra muzyka i dużo świetnie tańczącego NTR. Jabili Nuvve Cheppamma skradło mi serce. <3 Podobało mi się!


Miło czasami obejrzeć coś niszowego i bez gwiazd w obsadzie. Po The Stoneman Murders (2009) i opartej na faktach fabule zabójstw bezdomnych w Bombaju w 1983 roku spodziewałam się zdecydowanie czegoś lepszego. Dobra, raz mocniej zabiło mi serce, ale całość okazała się jakaś taka przechodzona i bez wyrazu. Kay Kay powinien błyszczeć, a był zwyczajnie nudny, tak samo jak Arbaaz.
Całe szczęście, że nie wydłużali tego specjalnie piosenkami (była tylko jedna i mam nieodparte wrażenie, że jest plagiatem innej, ale nic nie mogę skojarzyć), półtorej godziny i kolejny film zaliczony. Można obejrzeć, ale bez żadnych zachwytów.


New York (2009) - jak to 11 września 2001 roku zmienia życie trzech Hindusów mieszkających w Stanach

Nie lubię tematu terroryzmu w indyjskich filmach, zawsze wychodzi z tego patetyczna papka (tak, nie znoszę MNIK), ale oglądało się całkiem nieźle. Sceny torturowania Sama naprawdę były przerażające i wstrząsające.

Przede wszystkim Neil Nitin Mukesh! <333 Z niewiadomego mi powodu zakochałam się w nim w Aa Dekhen Zara i tak to sobie trwa, mimo że to nie jest żaden wybitny aktor, a jego ruchy w tańcu są komiczne. :D (ach, te niezapomniane Gazab z ADZ...) Ma jednak w sobie to nieokreślone coś, co naprawdę mnie do niego przyciąga. Zdecydowanie przyćmił tu nijakiego terrorystę Johna.
Całkowicie zjadliwa jest też, o dziwo, Katrina. Nie miałam z nią żadnych zgrzytów chociaż studencka wersja była lepsza, bo jak zwykle ma problem z pokazaniem czegoś więcej niż szczerzeniem się do kamery. Nic nowego nie pokazał Irfan, a po nim spodziewałam się najwięcej.

Końcówka jedyna i słuszna, ale jednak miałam nadzieję na jakąś namiastkę związku Mayi i Omara, kochał ją przecież przez te wszystkie lata, a ta jednak wolała poświęcić się dla Sama. Szkoda.
 

Waqt Hamara Hai (1993)
Kocham oldskule miłością szczerą, ale wynudziłam się strasznie. W zasadzie ten film był o niczym. Związki miłosne jak zwykle ukazane tylko w piosenkach, zły Shikala bez jakiejkolwiek mimiki, a na dodatek całkowicie bezpłciowy, także główna czwórka bohaterów nudna jak flaki z olejem. Bardzo miło zaskoczył mnie jedynie Sunil. Podobał mi się na początku taki stonowany i za wszelką cenę uciekający od bitki. Jednak coś za co zapamiętam ten film to absolutnie odjazdowe przebieranki Anupama! Spiderman i szkocka spódniczka rozwaliły system! No i ta piosenka i jego wygląd!


Tylko dla zatwardziałych fanek Akshaya.

Bedardi (1993)
Zaczynało się nieźle, a końcowa jatka na polu budowy była tak długa i nużąca, że w końcu wyciszyłam głos, a w tle puściłam Khaike Paan Banaraswala z Dona, bo już myślałam, że nie zdzierżę.
Para Ajay - Urmila naprawdę interesująca, pasowali do siebie, a tu jak zwykle tylko zaczątek znajomości, już zakochani, a potem zajmujemy się już tylko zemstą złego.
Początek mnie wciągnął, bo Honey Urmili była taka nietypowa, odporna na zaloty, nawet przyłożyć potrafiła, a potem przepadła w gąszczach słabej fabuły.
Wyjątkowo bardzo podobał mi się Ajay, Naseeruddin na poziomie, ale nie miał się w czym wykazać, za to całe show skradła mała Baby Gazala w rólce córeczki profesora Saxeny - Ritu. Słodycz wylewająca się z ekranu! <3 Okazuje się, że jako dziecko zagrała w aż trzech filmach z Madhuri (Anjaam, Raja i Aarzoo), a nawet w Szarukowym One 2 Ka 4. Przeurocza.
Dobrze, że do właściwej akcji uporano się ze wszystkimi piosenkami, w ogóle jak na oldskula było ich jakoś wyjątkowo mało i w pewnym momencie odczuwałam ich brak. Taka fajna para z Ajaya i Urmili, a w ogóle nie wykorzystano ich potencjału. No i czy Wy też w 4:24 widzicie flagę Polski? :)


Gandhi To Hitler (2011) - czyli niech Hindusi nie zabierają się do robienia filmów o czymś, o czym nie mają pojęcia
Historyjka jak to Hitler wraz z Evą Braun, Goebbelsem i swoimi współpracownikami spędza ostatnie dni wojny w bunkrze, Gandhi wykłada swoje filozofie w Indiach i pisze do niego listy, a indyjski żołnierz próbuje przedostać się do ojczyzny, gdzie czeka na niego wierna żona.
To chyba miało być na serio, a wyszła z tego groteska. Jedyna warta uwagi była Neha Dhupia ciekawie ucharakteryzowana na Evę.
Do zapomnienia. I to jak najszybszego.


Gair (1999)
Już miałam pomstować, że znowu dostałam popłuczyny ze związku bohaterów i zaczyna mnie nudzić ich nadmiar słodko-mdlących piosenek aż tu film się rozkręcił! Wątek odrzuconego syna i matki, która odnajduje go po 20 latach okazał się naprawdę wciągający.
Z Ajayem powinnam oglądać chyba tylko oldskule, bo to drugi film z nim w krótkim czasie po Bedardi, który obejrzałam i bardzo mi się podobał! Takie role mu służyły, obecnego wizerunku z głupich komedii nie trawię. Szkoda zmarnowanej Raveeny, która wykazać mogła się tylko w piosenkach, Reena Roy trochę zbyt ekspresywna i aż dziwnie oglądać Amrisha w pozytywnej roli, brakowało mi trochę słynnego wytrzeszczu.
No i jakie piosenki parodiuje jeszcze Jagat Mama przy porwaniu Shardy? Wyłapałam tylko Didi Tera Deewar Deewana z Hum Aapke Hain Koun...! (bo Madhuri jest przecież wszędzie :)) i Tu Cheez Badi Hai Mast z Mohry, a najzabawniejsze, że obok stała przecież Raveena.
Amrish grający na perkusji sprawił, że najpierw otworzyłam szeroko usta, a potem zaczęłam histerycznie chichotać. :D A miałam taką nadzieję, że wyciągną go na scenę i zatańczy!


Minęły dwa tygodnie, a ja znów obejrzałam Veer Zaarę. Tym razem z mamą chociaż nie wnikajcie w szczegóły jak do tego doszło. :)
Mama jest totalnie anty na wszystko co indyjskie, każda piosenka skutkuje u niej wierceniem się i błagalną prośbą 'Przewiń to!' Dzisiaj przeżyła, ale ciężko było. Skwitowała seans stwierdzeniem, że cała fabuła nadaje się na film 45-minutowy. Owszem, film jest długi, ale ja przy każdym kolejnym seansie uparcie twierdzę, że montaż jest idealny i naprawdę trudno byłoby coś jeszcze z niego usunąć, a przecież pod nóż poszło Yeh Hum Aa Gaye Hain Kahan!
Uważa też, że Rani jest o wiele ładniejsza niż Preity, Manoj przystojniejszy niż Szaruk i liczyła, że na koniec Veer spiknie się z Saamiyą. :D Ta kobieta jest totalnie niewrażliwa na piękno tego filmu, a myślałam, że tacy ludzie nie istnieją.

Dla mnie jak zwykle był to cudowny seans. Te same sceny jak zwykle powodowały u mnie śmiech, łzy, dreszcz emocji i rozpływanie się w zachwycie. Mój ranking ulubionych to chyba:
1. droga na dworzec w Atari przez mostek i niesienie Zaary w ramionach przez Veera
2. Aaya Tere Dar Par w światyni i Zaara rzucająca się Veerowi w ramiona w deszczu
3. Main Yahaan Hoon
4. pożegnanie na dworcu
5. cała sekwencja wizyty Saamiyi w Indiach
Jeszcze mocniej zwróciłam też uwagę na postawę Veera, gdy razem z Zaarą wrzuca prochy Bebe do wody i jego wzrok, gdy Zakir Ahmed podczas swojej przemowy oskarżyciela mówi, że nawet dwudziestodwukrotna kara śmierci to za mało, bo jest niesamowity.

Kocham ten film, kocham tą historię, kocham muzykę. Veer Zaarę można oglądać po kilkanaście razy cały czas odczuwając te same emocje - jestem tego najlepszym przykładem.


The Last Lear (2007) - kolejne odwołania do dzieł Szekspira w kinie indyjskim.
Interesujący temat, niezłe wykonanie, ale podane w formie Rituparno Ghosha jest mocno niestrawne. Ten, kto oglądał Raincoat czy Chokher Bali zna powolność toczenia się jego opowieści, niedopowiedzenia i ogólne poczucie senności. Ja musiałam oglądać na dwie raty po godzinie, bo tego nie da się połknąć w całości na raz.
Historia może nie powala, ale za to mamy gwiazdorską obsadę. Znakomity Amitabh (te recytacje dzieł Szekspira!), wyrazista Shefali Shah, świetna Preity i Divya Dutta jako wisienka na torcie. Tylko Arjun Rampal jak zwykle słaby i snujący się po ekranie.
Film, jak wszystkie Ghosha, na jeden raz, ale scena Shabnam i Harry'ego na wzgórzu, w której zaczepia ją, gdy uczy się tekstu, a potem pokazuje jej jak się uzewnętrznić, zakończona jej spazmatycznym płaczem była bezbłędna!
Do obejrzenia tylko krótki trailer, bo filmie nie było żadnej muzyki, o piosenkach nawet nie wspominając.


Golmaal Returns (2008)
Z jedynki niewiele pamiętam, ale dwójka okazała się naprawdę świetną rozrywką! Obawiałam się tego, bo znam poziom obecnych indyjskich komedii, a najlepsze powstawały w latach 90' żeby tylko wspomnieć o Duplicate i Ishq. Kilka niesmacznych żartów było zwłaszcza z homoseksualizmu, ale świetną zabawą było wyłapywanie nawiązań do innych filmów. O tym potem. :)

Wszystko kręci się wokół małżeństwa Gopala i Ekty. On pracuje w firmie transportującej ryby, a ona całe dnie spędza na oglądaniu telenowel, chorobliwej zazdrości i oskarżaniu go o kolejne romanse. Pewnego dnia przegina, a Gopal nie wraca do domu. Pomaga napastowanej dziewczynie i spędza z nią noc na jachcie, aby następnego dnia bezpiecznie odtransportować do domu. Ekta od razu wie, że mąż zacznie się tłumaczyć właśnie w ten sposób, więc Gopal wymyśla przyjaciela, u którego niby spędził noc. Tak pojawia się Anthony Gonsalves i cała reszta kłopotów, m.in. zabójstwo jednego z pracowników firmy, o które jest oskarżony, namolny policjant kochający się w jego siostrze, a także para Vasooli i Munni, która ma udawać dziewczynę z jachtu. Ubaw po pachy!

Ten film to jedno wielkie przeczyszczenie przepony. Prym wiedzie Tusshar i jego Aaaeeeooo!, a także Gopal, Lakshman i Lucky udający kobiety. Scena w centrum handlowym i w windzie wymiotła wszystko! Shreyas to naprawdę ponętna kobieta! :D Widać, że aktorzy naprawdę świetnie się bawili.

Nawiązania czyli coś co tygryski i Radha kochają najbardziej!
- Cały monolog Gopala, gdy dowiaduje się, że Ekta zaprosiła do domu Anthony'ego żeby potwierdził jej, że naprawdę spędzili tą noc razem to cała wiązanka Ajayowych filmów: Company, Cash, Deewangee, Pyaar To Hona Hi Tha, Masti, Hum Dil De Chuke Sanam, Dilwale, Golmaal, Phool Aur Kaante, Insaan
- Samo imię i nazwisko Anthony Gonsalves to odwołanie do filmu Amar Akbar Anthony i postaci, którą grał tam Amitabh
- Gdy Gopal i Lakshman dowiadują się, że Daisy jest głucha żartują, że w parze z Luckym od razu mogą startować do castingu do kolejnej części Black
- Mads wychodzący z łazienki jest ucharakteryzowany na Rani z Black i dziwi się dlaczego nie ma śniegu
- gej zalecający się do Lakshmana podśpiewuje tytułową piosenkę z Partnera
- Ekta i Gopal mówią, że byli kiedyś na seansie Baawariyi, a on zawstydził się na widok aktora w ręczniku - oczywiste nawiązanie do Saawariyi i Ranbira
- Munni to wykapana Gulabji z Saawariyi
- ktoś tam, chyba Lakshman, podśpiewywał Jab Se Tere Naina z Saawariyi
- Shreyas przedstawiający się jako Anthony Talpade
- chłopcy żartujący, że Ekta jest ładniejsza od Kareeny Kapoor, która to gra tę właśnie rolę
- zdjęcie Akshaya w wystawie podczas sceny w centrum handlowym
- pada również nazwa Piły V i Om Shanti Om

Spodziewałam się gniota, a tu naprawdę dobrze zrealizowana i przede wszystkim śmieszna komedia. Aha, wiecie jaka jest różnica między sekretarką a osobistą sekretarką? Ta pierwsza mówi Dzień dobry panu!, a ta druga Już rano. :D Shaq! What the fuck? :D
Polecam! Znakomite dzieło na wypuszczenie na spacer swoich szarych komórek i dwugodzinną dawkę głupawki. Aaaeeeooo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz