Veer Zaara (2004)
Obsada:
Shahrukh Khan - Veer Pratap Singh
Preity Zinta - Zaara Hayaat Khan
Rani Mukherji - Saamiya Siddiqui
Divya Dutta - Shabbo
Kirron Kher - Mariam Hayaat Khan
Boman Irani - Jehangir Hayaat Khan
Amitabh Bachchan - Choudhary Sumer Singh, Tatko
Hema Malini - Saraswati Kaur, Mateczka
Manoj Bajpai - Raza Shirazi
Anupam Kher - Zakir Ahmed
Zohra Segal - Bebe
Bardzo długo zbierałam się do tej powtórki. Ostatni raz Veer
Zaarę widziałam kilka lat temu. Pamiętam nawet okoliczności, bo umiliła mi czas
w chorobie i powstała z tego recenzja jeszcze na stare bollywood-news. Co jakiś
czas jednak po głowie zaczynało mi chodzić moje ukochane Main Yahaan Hoon i
myśl, że Veer Pratap Singh musi się w końcu doczekać swojej kolejnej szansy. Ostatnio
zaczęłam przypominać sobie wszystkie teledyski i już nie było odwrotu. W
poniedziałek z kolekcji gazetówek wyciągnęłam moje piękne wydanie zamawiane
lata temu przez babcię w Klubie Dla Ciebie i to był zdecydowanie najlepszy
pomysł na spędzenie trzech godzin. Czasami strach wracać do ulubionych filmów,
bo zaczyna odbierać się je inaczej i dostrzega wady. Znów jednak ta historia
porwała mnie bez reszty, a od momentu wejścia Zaary na salę rozpraw łzy leciały
same aż do końca. Co kryje się za sekretem epickości tej historii?
Losy Veera i Zaary przecinają się na dnie przepaści, gdy
autobus, którym podróżuje Pakistanka z prochami swojej ukochanej niani, ulega
wypadkowi. Dzieli ich wszystko. Narodowość, religia, status społeczny i
majątkowy. Kiedy Veer chce wyznać ukochanej swoje uczucia, dowiaduje się, że
jest już obiecana innemu. Historia powinna zakończyć się na dworcu w Atari
jednak miłość potrafi
przezwyciężyć wszystkie przeszkody. Dlaczego więc po
latach niewinny Veer odsiaduje wyrok w więzieniu w Lahore? Jak zakończyło się
małżeństwo Zaary? Kim jest młoda pani adwokat Saamiya Siddiqui?
Strona techniczna filmu jest po prostu porażająca. Żaden
film pod względem feerii barw i ukazania ‘indyjskości’ nie dorasta do pięt Veer
Zaarze. Pendżab jest wprost
zachwycający! Do tego te wszystkie kolory, dbałość o najmniejszy szczegół
strojów i idealna muzyka. Nikt nie potrafi się tak chwalić swoim krajem jak
Hindusi. Najlepszym dowodem jest piosenka Aisa Des Hai Mera przepełniona
zachwytem nad Indiami. Czy ktoś wyobraża sobie Polaka przestającego na wszystko
narzekać i śpiewającego ‘Jaki piękny jest mój kraj’? Zupełnie inna mentalność.
Dopiero po zakończeniu seansu uświadomiłam sobie, że film w
tym roku skończył 10 lat! Nic się nie zestarzał i cały czas wywołuje takie same
emocje jak za pierwszym razem.
Yashowi wystarczyło usłyszeć od swojego syna Adityi zarys kilku pierwszych scen żeby wiedzieć, że to będzie jego kolejny film. W roli Saamiyi od razu bardzo wyraźnie widział Rani (zmroziło mnie jak przeczytałam, że brana pod uwagę była także Aishwarya, brrrr!), Shahrukh to stały punkt jego filmów zważywszy na jego wielką przyjaźń z Choprami od oszałamiającego sukcesu Dilwale Dulhania Le Jayegne Adiego z 1995 roku po Dil To Pagal Hai, Mohabbatein, Rab Ne Bana Di Jodi poprzez ostatnie Jab Tak Hai Jaan. Problem stanowiło jedynie znalezienie odpowiedniej Zaary i dziękować Bogu, że nie okazała się nią Kajol, bo podobno i takie pomysły krążyły. Aditya, scenarzysta VZ, po latach zapytał ojca, który spośród jego filmów jest tym ulubionym. Yash odpowiedział, że przez lata najbardziej cenił Lamhe, ale teraz jest to Veer Zaara.
Yashowi wystarczyło usłyszeć od swojego syna Adityi zarys kilku pierwszych scen żeby wiedzieć, że to będzie jego kolejny film. W roli Saamiyi od razu bardzo wyraźnie widział Rani (zmroziło mnie jak przeczytałam, że brana pod uwagę była także Aishwarya, brrrr!), Shahrukh to stały punkt jego filmów zważywszy na jego wielką przyjaźń z Choprami od oszałamiającego sukcesu Dilwale Dulhania Le Jayegne Adiego z 1995 roku po Dil To Pagal Hai, Mohabbatein, Rab Ne Bana Di Jodi poprzez ostatnie Jab Tak Hai Jaan. Problem stanowiło jedynie znalezienie odpowiedniej Zaary i dziękować Bogu, że nie okazała się nią Kajol, bo podobno i takie pomysły krążyły. Aditya, scenarzysta VZ, po latach zapytał ojca, który spośród jego filmów jest tym ulubionym. Yash odpowiedział, że przez lata najbardziej cenił Lamhe, ale teraz jest to Veer Zaara.
Film rozpoczyna sielskie Kyun Hawa. Shahrukh w łódeczce,
wśród kolorowych kwiatów, w nieśmiertelnym pomarańczowym golfie, na którego
widok zawsze się uśmiecham. Ujęcia na sylwetkę Preity, jej biało-czerwone sari,
bransoletki. Para biegnie do siebie, ale nagle pada strzał, a piękny sen się
kończy. Wyniszczony Veer tak jak co dzień od 22 lat budzi się w pakistańskim
więzieniu.
Jednak tego dnia historia zmieni swój bieg. Rząd Pakistanu
wznawia sprawy kilku indyjskich więźniów, w tym także Veera. Swoją pierwszą
sprawę rozpoczyna młodziutka Saamiya, uparcie wierząca w swoje ideały i chcąca
realizować marzenia zmarłego ojca. To ona jako pierwsza dociera do skorupy
Veera zamkniętej na 22 lata i poznaje prawdę. Dzięki niej imiona Veer i Zaara
znów się połączą.
Czy to byłaś ty, czy promień światła? Czy to byłaś ty, czy
radosny, młody pączek?
Czy to byłeś ty, czy deszcz marzeń? Czy to byłeś ty, czy obłok radości?
Czy to byłaś ty, czy jakiś rozkwitły kwiat?Czy to byłeś ty, czy też całkiem nowy świat?
Veer Pratap Singh pochodzi z ubogiej indyjskiej wsi, ale
nigdy nie zapomina o swoim stryjostwie, którzy zaopiekowali się nim po śmierci
rodziców i wykształcili. Obecnie jest dowódcą eskadry. Każdego dnia poświęca
swoje życie w imię ojczyzny, ratując potrzebujących w wypadkach. Właśnie ratuje
ostatnią ofiarę wypadku autobusu. Dziewczyna nie wydaje mu się piękna, a jednak
ma coś, co nie pozwala mu oderwać od niej oczu. Sen kończy się, gdy nieznajoma
każe zatrzymać całą akcję, bo wypadł jej plecak. Veer jest wściekły i robi jej
całą tyradę zakończoną słowami, że zastanawia się czy jest jakikolwiek sens
ratowania ludzi. Zaara przeprasza go później za całe zajście i tłumaczy powód
swojego zachowania. Veer postanawia pomóc jej bezpiecznie dostać się do
Kiratpuru, a Zaara chcąc się zrewanżować zgadza się na poświęcenie mu jednego
dnia swojego życia i jedzie z nim do jego rodzinnej wsi. Całą drogę na dworzec w drodze powrotnej
zastanawia się jak ją zatrzymać, ale nie zdołał przewidzieć, że dziewczyna
zapomniała wspomnieć mu o narzeczonym…
Veer to uosobienie indyjskiego syna. Prawy, uczciwy, do bólu
wierny tradycji i zwyczajom, kochający swój kraj (ja już po tygodniu w Anglii
cztery lata temu tęskniłam za Polską, a co powiedzieć o 22 latach?), szanujący
przybranych rodziców, a do tego jeszcze wykształcony i całym sercem oddany
jedynej ukochanej. Aby chronić honoru jej i jej rodziny, zdolny nawet do wtrącenia
na 22 lata do więzienia, nie wymawiając ani jednego słowa skargi. Zresztą już
po scenie na dworcu usunął się z jej życia. Zaara nic nie odpowiedziała na jego
wyznanie miłości, była przecież obiecana innemu, a i narzeczony sprawiał
wrażenie groźnego. Dopiero Shabbo swoim telefonem uświadomiła mu, że także
Zaara go kocha i musi zawalczyć o swoją miłość. Na koniec zadała mu pytanie jak
bardzo ją kocha, ale nie był w stanie odpowiedzieć nawet po tylu latach. Na
jaką zdobył się wtedy odwagę zwróciła mu uwagę dopiero Saamiya: ‘Ja wiem. Pilot
indyjskiego lotnictwa nie może wjechać do Pakistanu. Usłyszawszy o tym, złożył
pan rezygnację, świadom, że powrót do służby jest niemożliwy. W tajemnicy
ruszył pan do Lahore. Nie wiedział pan jak to się skończy. Czy pan zdąży. Czy
spotka Zaarę. Czy Zaara wyjedzie z panem. Czy pan sam zdoła wrócić. Niczego pan
nie wiedział. A mimo to pojechał. Może pan nie wie, ale ja wiem… Wiem jak
bardzo kocha pan Zaarę.’ Scena w świątyni, pożegnanie w forcie i rozmowa z
Mariam błagającą go o życie swojego męża to cała kwintesencja tej miłości,
którą byli w stanie poświęcić. Chociaż dla mnie najlepszą sceną potwierdzającą jego nieskończoną miłość jest ta, w której Saamiya krzyczy na niego w celi, bo przegrywają sprawę, a on nie chce, aby wezwano tu Zaarę. Mówi jej, że ma już na pewno dwoje dorosłych dzieci, prowadzi ustatkowane życie, a gdyby tu przyjechała znów rozgorzałyby pytania, co łączy Veera i Zaarę, Raza postanowiłby się z nią rozwieść i zniszczyłby jej całe życie, a tego zrobić nie może. Oto potęga miłości.
Zawsze powtarzam, że oldskulowy Szaruk i Szaruk z Veer Zaary
to mój ulubiony Szaruk. Veer to niby żadna odkrywczo-wybitna rola, a jednak
tylko on potrafiłby nadać mu ten charakterystyczny rys. Jego Veer jest taki
ludzki: w jednej chwili czekający w deszczu na Zaarę w świątyni i mówiący jej w
forcie, że jeśli powie tylko jedno słowo to ją stąd zabierze i nikt go nie
zatrzyma, a przy tym potrafiący żartować z ich nieuniknionego rozstania, a
jednak tak bezradny i słaby w rozmowie z Mariam, gdy przyznaje, że ta miłość
ich zaślepiła i nie widzieli nikogo wokół nich. Zwykły człowiek stojący na
rozdrożu: zapewnić sobie wolność i zhańbić ukochaną czy dobrowolnie dać się
zamknąć żeby Zaara mogła żyć w szczęściu. Niewyobrażalna to musiała być miłość
skoro wybrał to drugie.
W ogóle kontrast obu Veerów, tak jak i w przypadku Zaary, jest ogromny. Wcześniej oddany pracy, przywożący rum Tatce, żartujący z Mateczką, pełen życia i energii młody mężczyzna. W więzieniu słaby, milczący, niedbający o swój wygląd, niechcący nawet jeść swoich głodowych porcji jedynie cały czas wpatrzony w bransoletkę – jedyną pamiątkę jaka pozostała mu po Zaarze. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak zdołał przeżyć te lata w więzieniu i nie zwariować. Myśl, że Zaara pewnie jest spełnioną żoną Razy i matką z jednej strony musiała być krzepiąca, bo wiedział dla kogo to zrobił i dlaczego, ale z drugiej każdego dnia musiała rozdzierać mu serce, że to nie on jest na jego miejscu i szczęście z Zaarą zostało mu brutalnie odebrane, a lata bezpowrotnie stracone.
Shahrukh jako Veer wygląda obłędnie. Pod względem zarówno
fryzury, którą powiem szczerze, że uwielbiam, jak i świetnie dopasowanych
ubrań: pilota, chłopaka na święcie Lodi, na co dzień, ale także tych łachmanów,
które nosił w więzieniu. To był dla niego także świetny czas filmowo. Jeszcze
dziesięć lat temu był idealnym kochankiem, ale teraz wolałabym żeby w końcu
poszedł także w bardziej ambitnym kierunku. Chyba że ma zamiar grać
młodzieniaszków do sześćdziesiątki, takiego Szaruka jak w Veer Zaarze nigdy za
wiele. :)
Bardzo cenię go za tę rolę, bo wbrew pozorom nie jest ona tak prosta i
jednoznaczna jak może się wydawać. Veer to naprawdę wspaniały i szlachetny człowiek
zniszczony więzieniem, a jednak nadal potrafiący się uśmiechać. Łatwo go
przeszarżować, a jednak sprawił, że widzowie od razu pokochali jego historię i
współczuli zmarnowanych lat. A to było najważniejsze. No i ukłon za zagranie sceny z przemową za jednym zamachem!
Czy to byłaś ty, czy cudny zapach w powietrzu? Czy to byłaś
ty, czy kolory wszędzie w koło?
Czy to byłeś ty, czy drogi pełne światła? Czy to byłeś ty,
czy piosenki w przestworzach dźwięczące?
Czy znalazłem ciebie, czy też mój cel?Czy to byłeś ty, czy wypełniony magią czas?
Zaarę Hayaat Khan poznajemy jako rozpieszczoną córkę
wpływowych rodziców. Nie ma zamiaru nauczyć się podstawowych czynności
domowych, a przecież niedługo ma wyjść za mąż. Całe dzieciństwo poświęciła jej
ukochana niania - Hinduska przez lata mieszkająca w Pakistanie. Na łożu śmierci
prosi dziewczynę żeby zabrała jej prochy do Indii i połączyła z przodkami w
Kiratpurze. Zaara uważa, że to pewnie jedyna rzecz jaką będzie mogła się
pochwalić w życiu, bo jego resztę spędzi próbując być idealną żoną i matką, więc
wyrusza w samotną podróż, wykorzystując nieobecność surowego ojca i niewiedzę
matki.
Boli mnie mała niekonsekwencja w budowaniu jej postaci.
Piosenka Hum To Bhai Jaise sugeruje, że to naprawdę uparta i niezależna osóbka.
W końcu zdecydowała się na samodzielną podróż do Indii byle tylko spełnić prośbę
Bebe. A później jakoś to zdecydowanie wyparowuje. Nie próbuje od razu
wytłumaczyć się Veerowi ze swojego nieodpowiedzialnego zachowania, pokornie
znosi milczenie ze strony ojca po powrocie do Pakistanu i zgadza się na
małżeństwo z Razą, aby uratować jego karierę i zdrowie. Jedyna, jak to
określiła, ‘chwila słabości’ to te wyjście naprzeciw Veerowi w świątyni, gdy
nie była w stanie kontrolować siebie ani swoich uczuć i nie zważała na
konsekwencje. Ale to jeszcze młoda dziewczyna, która w bardzo szybkim czasie
musiała dojrzeć i sama podjąć decyzję odmieniającą życie nie tylko jej, ale też
Veera.
W jej przypadku to chyba nie była miłość od pierwszego
wejrzenia. Nie zwracała na niego większej uwagi podczas akcji ratunkowej, spojrzała
na niego wręcz z przerażeniem, gdy pierwszy raz podniosła wzrok na jego twarz, podczas
tyrady Veera myślała pewnie ‘Co za arogant. Nawet nie zapytał, dlaczego to
zrobiłam.’, ale grzecznie go przeprosiła i wyjaśniła swoje zachowanie. Myślała
pewnie, że to koniec ich znajomości, a on jednak postanowił jej towarzyszyć w
drodze do Kiratpuru, a na dodatek zaprosił do swojej rodzinnej wsi. Wyglądał na
porządnego i uczciwego, ale przecież go nie znała. Miała prawo trzymać go na
dystans i czuć się onieśmielona jego słowami i stylem bycia jego stryjostwa tak
różnym od jej bogatych rodziców. Na stacji nie czuła pewnie nic więcej od
wdzięczności za uratowanie jej życia i spędzenia kilku cudownych chwil, gdy
wyznawał jej swoje uczucia. Jednak tęsknota, słowa, że ‘W Indiach jest ktoś,
kto odda za ciebie życie.’ i świadomość, że na pewno nie zrobiłby tego Raza
przekonały ją, że to nie było zwykłe spotkanie. Tak chciało przeznaczenie i to
na pewno musi być miłość. Jak bardzo zaczynała wariować sama w wielkiej
rezydencji wśród służby i przygotowań do ślubu, najlepiej oddaje oczywiście
Main Yahaan Hoon. Zaczyna widzieć Veera podczas zaręczyn, w ogrodzie i przy
codziennych czynnościach. Nie odważyła
się jednak zrobić nic sama. To Shabbo widząc jej stan, dzwoni do Veera i każe
ją stąd zabrać. Jednak co ma zrobić, gdy musi wybierać między miłością a życiem
ojca, którego widok w świątyni doprowadza do zawału?
Scena w forcie zawsze
rozdziera mi serce. Veer snuje plany, że jak już urodzi dziesięcioro dzieci ma
przyjechać na wieś, a on przewiezie ją na ramie roweru i pokaże jej wszystkie
zmiany. Zaara żartuje przez łzy, że po tylu dzieciach nie zmieści się na ramie.
Jej pytanie, co takiego złego zrobiła, że Bóg tak bardzo ją każe. To jak bardzo
nie potrafią się rozstać, a ona już przy wyjściu zawraca, aby przytulić go po
raz ostatni, a potem wybiega, nie odwracając się.
Również ona wykazuje się wielką odwagą. Gdy dowiaduje się o
domniemanej śmierci Veera, natychmiast zrywa kontrakt ślubny, zostawia swoją
ojczyznę i wraca do Indii, aby na wsi spełniać jego marzenia. Przynajmniej
mogła żyć w miarę normalnie, kończyć jego dzieło, czerpać satysfakcję z
edukacji dziewczynek w szkole, wspominać go z Tatkiem i Mateczką. Na pewno
jednak sumienie nie dawało jej spokoju, bo jedna decyzja mogła sprawić, że Veer
by żył. Mimo wszystko ona także poświęciła swoje 22 lata życia całkowicie zapominając
o sobie, walcząc o pamięć dla Veera. Oto potęga miłości.
Bardzo lubię Preity w tej roli. Jest świeża, naturalna i
niezmanieryzowana. Zdecydowanie lepiej jej także w tradycyjnym wydaniu niż tym
europejskim.
Jej Zaara jest pełna sprzeczności. Z jednej strony wydaje się taka
silna i niezależna, a w głębi serca chciałby być po prostu kochana, boi się
otaczającej ją rzeczywistości, której musi zmierzyć czoło. Również jest bardzo
ludzka, gdy płacze nad łóżkiem Bebe, otwarcie mówi matce i Shabbo, że się
zakochała, dając się ponieść w świątyni czy przy pożegnaniu w forcie.
Szkoda, że ostatnio nie widać jej w filmach, a Ishkq In
Paris było flopem, bo to jedna z najlepszych aktorek swojego pokolenia. Szkoda
jej talentu i tych uroczych dołeczków.
Dla Saamiyi Siddiqui sprawa więźnia 786 jest pierwszą w
karierze. Ma wiele zapału, ale już na
samym początku wyczuwa zdecydowany opór skazanego, który od 22 lat nie wyrzekł ani jednego słowa. To ona jako pierwsza uznaje go za Veera Pratapa Singha, a nie Rajesha Rathore - indyjskiego szpiega. Wysłuchuje jego historii miłosnej i dowiaduje się, że spędził on w więzieniu tyle lat, będąc całkowicie niewinnym, aby strzec honoru ukochanej. Wie, że nikt mu ich nie zwróci, ale może zwrócić mu wolność. Sumiennie przygotowuje się do procesu, gdy okazuje się, że oskarżycielem w sprawie będzie Zakir Ahmed, u którego niegdyś pracowała, ale odeszła, nie popierając jego metod pracy. Aby wygrać sprawę będzie musiała udać się do Indii i tam odnaleźć potwierdzenie tożsamości Veera. Nie spodziewa się jednak, że we wsi Tatki i Mateczki odnajdzie Zaarę i Shabbo...
Veer miał ogromne szczęście, że trafił właśnie na Saamiyę. Młoda Pakistanka od razu nawiązuje z nim nić porozumienia. Subtelnie wypytuje o kolejne wydarzenia, stopniowo poznaje całą historię, a jednak się nie narzuca. Od razu pojmuje z jak wielką tragedią ma do czynienia i wie, że tylko ona może zapewnić mu wolność.
Saamiya to wspaniała dziewczyna. Uczciwa, pracowita, uparta, zdeterminowana w dążeniu do celu, spełniająca marzenia zmarłego ojca, walcząca o prawa Pakistanek, walcząca jak lwica nawet ze znienawidzonym Zakirem Ahmedem. A do tego bardzo wrażliwa. Zawsze niezmiernie wzrusza mnie jej reakcja na widok Shabbo i Zaary na wsi. Łzy z jednej strony niedowierzania, że one tu naprawdę są, że Zaara nie jest żoną Razy, a z drugiej ulgi, że wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu, że wygra tą sprawę. Jej charakter najlepiej obrazuje usunięta scena przed spotkaniem z Zakirem w jego gabinecie, w której uparcie czeka kilka godzin żeby ten zadufany w sobie bubek w końcu raczył ją przyjąć.
Rani jako Saamiya wydaje się zepchnięta trochę na bok. Także mi zazwyczaj zdarzało się ją ignorować, gdy za bardzo skupiałam się na głównym wątku, a ją traktując wręcz jako rolę drugoplanową. Wbrew pozorom ma ogromne znaczenie w całej historii i należy docenić przede wszystkim kunszt aktorski Rani, bo jest tu znakomita. Bardzo charakterystyczna, zapadająca w pamięć i nie odstająca poziomem od Preity.
Również drugi plan nie zawodzi. Zwłaszcza cudowny duet Amitabha i Hemy w roli ubogiego stryjostwa Veera. Taki prawdziwy i ciepły w przekomarzaniach i zabieganiach o swoje względy podczas Lodi, a także od razu przyjmujący obcą im dziewczynę z Pakistanu jak własną córkę. Kontrast między nimi a bogatymi, wyniosłymi i przestrzegającymi zasad rodzicami Zaary jest uderzający. Tutaj swoje role świetnie odegrał surowy Boman Irani i równie zasadnicza Kirron Kher, która jednak przekonała się, że miłość Hindusa do jej córki jest całkowicie szczera. Piękna jest scena, w której mówi Veerowi, że mimo nie pozwala jej na to religia będzie modlić się żeby w każdym kolejnym wcieleniu Zaara była jego.
Wspaniale patrzy się na piękną i jakże ważną Divyę Duttę czy tym razem mniej sympatycznego znanego z komediowych ról ojców Anupama Khera. Na uwagę zasługuje również podstępny narzeczony Zaary - Manoj Bajpai, który doskonale wie jak pozbyć się niewygodnego rywala. Zastosował najbardziej nieczystą zagrywkę, wiedząc że z miłości Veer zgodzi się na wszystko, aby Zaara była szczęśliwa. Po każdym seansie zastanawiam się też czy wypadek autobusu, którym miał wrócić do Indii to także sprawka Razy czy też całkowicie nieświadomie uratował mu życie.
Edit: Zohra Segal chyba upomniała się o swoje miejsce w tej recenzji. Ledwie skończyłam ją pisać, a przeczytałam, że veerzaarowa Bebe odeszła dzisiaj w wieku 102 lat. A jeszcze wczoraj wpisywałam jej nazwisko w Google... Niech spoczywa w pokoju!
Pyaar, ishq, mohabbat. Miłość w Veer Zaarze jest wszechobecna. Dojrzała Tatki i Mateczki, synowska Veera, matczyna Bebe, oziębła rodziców Zaary także w stosunku do córki, Saamiyi i Veera do ojczyzny, a także ta czysta i bezwarunkowa Veera i Zaary, która zrodziła się na dnie przepaści i na tle olśniewającego krajobrazu Pendżabu.
Zawsze zachwycam się pięknem uniwersalności tej historii równocześnie zastanawiając się czy coś takiego w ogóle jest możliwe. Tak wielka, nieoczekująca niczego w zamian miłość. Skłonna do poświęceń ponad miarę. Wytrzymała na 22 lata rozstania. Tylko czy ich ofiara nie była nadaremna? Przez te wszystkie lata żyli osobno, nie mając pojęcia, co dzieje się z drugą połówką, a tak naprawdę nic nie stało na przeszkodzie, aby byli razem. Małżeństwo Zaary z Razą i tak rozpadło się następnego dnia po ślubie, gdy tylko dowiedziała się o domniemanej śmierci Veera. Jak wielka musiała być jej rozpacz i przemiana tak zasadniczego ojca, że natychmiast załatwił rozwód, wycofał się z polityki i pozwolił na jej wyjazd do Indii. A Veer spędził te wszystkie lata trzymając język za zębami, nawet nie próbując dowiedzieć się, co z Zaarą. Nic nie stało im na przeszkodzie, nic! Jedynie te wszystkie głupie ideały, tradycje i niezachwiana wytrwałość Veera w bronieniu honoru ukochanej. Jednak nie były to lata stracone. Doskonale wiedzieli dla kogo to robią i cały czas łączyła ich głęboka i prawdziwa miłość. Czy ona sama nie jest absurdem, czymś czego nie da się racjonalnie wyjaśnić?
Lubię wymyślać różne scenariusze innego potoczenia się historii i tutaj zawsze zastanawiam się, co by było gdyby jednak Zaara w forcie postanowiła uciec z Veerem. Czy również zostałby zatrzymany pod zarzutem szpiegostwa, a Raza zmusiłby Zaarę do małżeństwa, pokazując swoje prawdziwe oblicze? A może razem zginęliby w wypadku tego autobusu? W ogóle cała historia została przedstawiona z perspektywy wspominającego Veera, a ja jestem bardzo ciekawa jak to wszystko odbierała Zaara. Chciałabym zobaczyć jej reakcję na wieść o jego śmierci, rozwód, podróż z Shabbo do Indii, twarze Tatki i Mateczki opłakujące syna, ich wspólne chwile z Zaarą na wsi i jak radziła sobie z tą stratą.
Odkurzenie starych melodii Madana Mohana, który przy
powstawaniu filmu nie żył już od trzydziestu lat i ponowne zaaranżowanie ich
przez jego syna, Sanjeeva Kohliego okazało się strzałem w dziesiątkę. Nie
wyobrażam sobie piękniejszego i bardziej dopasowanego soundtracku. Łączy w
sobie urok kompozycji sprzed pół wieku i nowoczesności. Każdy utwór ma w sobie
taką głębię i moc, że przy większości po plecach przebiegają mi ciarki i czuję
łzy w oczach. Trzeba tu docenić również wybitnego tekściarza Javeda Akhtara,
który przy pomocy słów z każdej piosenki uczynił małe dzieło sztuki. Dodajmy
jeszcze do tego głosy Laty Mangeshkar, Udita Narayana czy Sonu Nigama, a
otrzymamy nieśmiertelne dzieło. Zawsze, gdy myślę o swoich ulubionych OSTach
pierwsza trójka to Veer Zaara, Dil Se.. i Devdas.
Ciągle mam problem z wyborem mojej ulubionej piosenki, ale
od pierwszego obejrzenia jest i będzie to Main Yahaan Hoon. Najpiękniejszy
utwór o miłości ever. Głos Udita nigdy nie przestanie mnie tu zachwycać, a do
tego cudowny teledysk, w którym Zaara poddaje się uczuciu i tęsknocie za Veerem
i widzi go dosłownie wszędzie, nie potrafiąc się uwolnić. ‘Jestem tu, jestem
tu, jestem tu, tutaj.’
Dopiero ostatnio doceniłam piękno Aaya Tere Dar Par. Zawsze
wydawała mi się tylko dodatkiem do spotkania Veera i Zaary w świątyni i
późniejszych scen przy ślubie i podpisywania oświadczenia, więc nie zwracałam
na nią większej uwagi. Czasami teksty w bolly piosenkach są zupełnie od czapy i
nie pasują do danej sytuacji, ale ‘Okaż
mi łaskę i choć raz spójrz na mnie. Ofiaruję ci swą duszę i serce. Całe swe
życie. Jak ćma ginąca w płomieniu świecy. Oszalały z miłości, stoję u twych drzwi.’ nie może być bardziej dobitny. Jest
tu tyle emocji. Te powłóczyste spojrzenia Veera, wyczuwanie jego obecności i
łzy Zaary oraz kulminacyjny moment przytulenia na środku świątyni w deszczu przed jej rodzicami, narzeczonym i jego ojcem. To jedna z moich ulubionych scen
w całym filmie.
Do Pal to kolejna wzruszająca piosenka obrazująca oba
rozstania Veera i Zaary: na dworcu kolejowym i w forcie, ale pod względem
sentymentalizmu i łzawości nic nie przebije Tere Liye. To jeden z tych utworów,
na których samą tylko myśl mam łzy w oczach. 22 lata rozstania pełne poświęcenia
dla drugiej osoby są niewyobrażalne. Zawsze najbardziej wzrusza mnie moment
zakładania bransoletki na jej kostkę i Veera sprzed 22 lat niosącego w
ramionach roześmianą Zaarę w strugach deszczu, którzy odsłaniają ich
przytulających się obecnie na ławeczce. To uświadamia jak wielka spotkała ich
tragedia i jak wiele lat stracili będąc osobno.
Cudowny soundtrack dopełnia sielskie Kyun Hawa, radosne
‘Jestem jaka jestem i się nie zmienię’ Zaary w Hum Tu Bhai Jaise, kolorowe Lodi
z Tatkiem i Mateczką oraz wysławiające Indie Aisa Des Hai Mera.
Niezrozumiałą decyzją pozostaje dla mnie fakt o wycięciu z
ostatecznej wersji filmu Yeh Hum Aa Gaye Hain Kahaan – fantazji Veera, które
snuje podczas rozprawy. To jedna z najpiękniejszych kompozycji, Yash pierwotnie
od tych słów chciał zatytułować film, a jednak uznał, że spowalnia akcję
podczas przesłuchania świadków. Ja osobiście pokombinowałabym z montażem,
umieściłabym ją tak żeby nie przeszkadzała toku akcji, bo naprawdę jej szkoda.
Sam Yash nie chciał tego robić, a jednak.
O miłości Veera i Zaary nie trzeba
nikogo przekonywać, ale jest piękna w swojej prostocie przekazywania ich uczuć,
a moment w deszczu uwielbiam. Wolę się nie zastanawiać, ile razy robiłam tego
replay.
W ogóle ciekawy jest fakt, że fantazje Veera na temat Zaary są zawsze takie niewinne i czyste: pola, kwiatki, łąki, kocyk przy ognisku, a Zaara w Main Yahaan Hoon wyobraża sobie Veera na własnych zaręczynach, pomagającego się jej rozebrać czy władczym ruchem popychającego ją na łóżko. :)
Yeh Hum Aa Gaye Hain Kahan (piosenka usunięta)
Jedyny minus jaki nasuwa mi się przy spotkaniu Veera i Zaary po latach w sądzie to ta charakteryzacja i nadmierne postarzenie ich postaci. Zaara w początkowej fazie filmu wygląda jeszcze na bardzo młodą i niedoświadczoną zatem nie może mieć więcej niż 20-25 lat, a ja czytałam nawet, że niby ma ich nawet 17! Veer jako wprawiony pilot wygląda zdecydowanie dojrzalej, bo i Shahrukh w momencie kręcenia miał już 38 lat chociaż przyznam szczerze, że mocno się przed chwilą zdziwiłam licząc to, bo według mnie wygląda tu na te 5 mniej. Można przymknąć oko i przyznać, że Veera zniszczyło więzienie, a Zaarę ciągła zgryzota i praca na wsi, a poza tym nieszczęście bardzo szybko postarza, ale na pewno obecnie nie wygląda tak około 40-45-letnia kobieta i 50-letni mężczyzna. Nie chcecie nawet wiedzieć jak młodo wygląda mój 51-letni tata. No chyba, że twórcy tak bardzo chcieli podkreślić ich wieloletnią rozłąkę i tęsknotę.
Można przyczepić się też do długości, bo film trwa te 3 godziny i 4 minuty i wydaje się, że to za długo, ale naprawdę jest tak dobrze złożony w całość, że nie widzę sceny, która mogłaby zostać usunięta. Nawet piosenki, które są zazwyczaj tylko miłymi przerywnikami od właściwej akcji tutaj są integralną częścią fabuły. Słowa utworów są tak mocno związane z przebiegiem zdarzeń, że nie sposób je przewinąć.
Najlepsze sceny:
- Otwierające film Kyun Hawa z nieśmiertelnym pomarańczowym golfem Shahrukha. Ta cała sielskość, słoneczniki, zielone pola i radosna melodia tak brutalnie przerwane przez rzeczywistość.
- Pierwsze spojrzenie Saamiyi na zrezygnowanego Veera pewnie po raz milionowy oglądającego bransoletkę Zaary i wspominającego minione chwile.
- Pierwsze nietypowe spotkanie Veera i Zaary. 'Nie była najpiękniejszą dziewczyną, jaką w życiu widziałem. A jednak nie mogłem oderwać od niej oczu. Miała spuszczony wzrok, oddychała ciężko. Bardzo się bała. Kosmyk włosów wchodził jej do oka. Chciała go odsunąć, ale wiał wiatr i nie mogła. Gdy podniosłem rękę, żeby odsunąć ten kosmyk, popatrzyła na mnie z lękiem. Po raz pierwszy spojrzeliśmy na siebie. Przyglądała mi się wystraszona. Potem spuściła wzrok... Ale ja nadal wpatrywałem się w nią. Aż nagle mój sen się skończył.'
- Jak już wspominałam w recenzji Jab Tak Hai Jaan scena opieprzania Akiry przez Samara to kalka tej tutaj. Ładna również scena przeprosin Zaary i ten wzrok Veera, gdy dowiedział się, dlaczego tak się zachowała.
- Scena na dachu autobusu 'Cieciorki?' i cała beztroska zwiedzania w Aisa Des Hai Mera. Uwielbiam ten moment tańca pana w niebieskim stroju i Veera tak pochłoniętego muzyką, że zostawia swoje okulary i torbę Zaarze i biegnie z nim tańczyć!
- Wspólne wrzucenie prochów Bebe przez Zaarę i Veera do rzeki. Zwróćcie uwagę na twarz Veera i jak on nią patrzy, reagując na jej słowa, uśmiech i zamknięte oczy przy przechylaniu urny. Love is in the air. :)
- 'Pakistanka obiecała Hindusowi. Chodzi o honor mojego kraju. Za nic nie mogę się wycofać. Powiedz, co mam zrobić? - Podaruj mi jeden dzień swego życia.' I reakcja Saamiyi: 'Zakochał się pan w niej? - Co mi się wtedy stało...? Nadal tego nie pojmuję. Czemu poprosiłem o jeden dzień? Sam nie wiem. Na pewno czułem, że nasza znajomość nie mogła się tak skończyć. Nie po to się spotkaliśmy. Brakowało dalszego ciągu. Coś jeszcze miało się wydarzyć. Tak właśnie myślałem. I gadałem jak najęty. A ona biedna słuchała w milczeniu. - Pojechała z panem? - Saamiya... Chodziło o honor twojego kraju. Jak mogła odmówić?'
- Przeprawa nad rzeczką, mina przerażonej Zaary, która ma lęk wysokości i ubawiony Veer.
- Cała sekwencja w rodzinnej wsi Veera: poznanie Tatki i Mateczki 'To moja żona? - Twoja jest tu. - Przylać ci?' :D, Tatko miłośnik rumu, zaplatanie warkocza Zaarze, Zaara zwiedzająca z Tatką wieś na ramie roweru, jej wejście na święto Lodi i te maślane oczka Veera, Tatko przekonujący Veera, że powinien wyznać swoje uczucia, pożegnanie Zaary z Tatkiem i Mateczką.
- Przechodzenie przez mostek nad rzeczką 'Wierzysz w przeznaczenie? - Pewnie. A ty nie? - Nie wierzyłem. Ale zacząłem.', ratowanie jej nogi, która utknęła w dziurze i bohaterskie przeniesieniu po mostku 'Ile razy mnie uratujesz? - Zawsze, gdy będzie trzeba.' Ile ja bym oddała za jedno takie spojrzenie, którym ją obdarzył... Uwielbiam tą synchronizację, gdy on najpierw patrzy prosto w kamerę, a gdy przenosi wzrok na nią, Zaara szybko go opuszcza i spogląda przed siebie. Potem Veer znów patrzy prosto, a ona obserwuje go z takim uwielbieniem. Przepiękna scena!
- Scena na dworcu w Atari to majstersztyk. Najpierw pojawienie się Razy, wyznanie uczuć przez Veera 'Wiem, że należysz do innego. Nic między nami nie ma. I nigdy być nie może. Ale jeśli potrzebny ci będzie przyjaciel, pamiętaj, że w Indiach jest ktoś, kto odda za ciebie życie.' i wyznający praktycznie wprost Razie, że ją kocha 'Prawda jest taka, że jestem dla niej nikim, a pan wszystkim.', zwieńczające to wszystko Do Pal 'Karawana marzeń zatrzymała się na kilka chwil. A potem nasze drogi się rozeszły - Historia naszych serc trwała kilka chwil. A potem nasze drogi się rozeszły.' i Veer uświadamiający sobie, że nie oddał jej bransoletki.
- Zaara już w Pakistanie rozmyślająca o słowach Veera i pytająca matkę, czy ojciec oddałby życie za nią. 'A ja znam kogoś, kto chętnie odda za mnie życie. Jego oczy są pełne prawdy, a słowa - szlachetne. Ten mężczyzna pokocha kobietę całym sobą. I nie zważa na to, że jestem Pakistanką, a on Hindusem... - O kim ty mówisz? Coś ty znowu zmalowała? Mów prawdę! Jak mnie kochasz! - Nawet mnie nie dotknął. Sama oddałam mu całą siebie. (...) - To grzech myśleć teraz o takich rzeczach! Szalona, taka miłość istnieje w poezji. Ale nie w życiu! - Ja też tak myślałam. Do niedawna...'
- Main Yahaan Hoon to dla mnie jedna z najpiękniejszych hindi piosenek o miłości, a teledysk zachwyca mnie za każdym razem chociaż myślę, że bardziej już się nie da. Uwielbiam te scenki na zaręczynach, w jej sypialni, gdy pomaga jej się rozbierać, zakrada się pod jej chustę, zjada ciastko, które podaje jej Shabbo, tańczy na środku pokoju, gdy Shabbo gasi świece czy śpiewa jej prosto do ucha w deszczu.
- Telefon Shabbo do Veera i Saamiya uświadamiająca mu na jaką odwagę się zdobył rezygnując z pracy i jadąc do Pakistanu.
- Aaya Tere Dar Pal. Jakże się cieszę, że w końcu doceniłam tą piosenkę i się w niej zakochałam. Słowa całkowicie oddające sytuację, łzy Zaary, wyczuwającej jego obecność, jego powolne zbliżanie się i oczekiwanie na środku świątyni i Zaara dająca się ponieść i rzucająca mu się na szyję w środku ulewy. Szkoda, że zostały wycięte krótkie słowa Zaary czuwającej przy łóżku ojca, która przeprasza go za to, co się stało, ale jednocześnie mówi mu, że gdy zobaczyła Veera nie potrafiła się dłużej kontrolować, a przede wszystkim, że się zakochała.
- Rozmowa Veera z Mariam. 'Czy każdy indyjski syn jest taki? - Tego nie wiem. Ale każda indyjska matka jest na pewno taka, jak pani.'
- Ostatnie pożegnanie w forcie. Ech, łzy zawsze lecą mi tu jak grochy. 'To przez moją chwilową słabość. Obiecałam sobie, że będę twarda. Gdybym wczoraj powstrzymała samą siebie... - Twoja chwilowa słabość pomoże mi przeżyć całe życie. Gdybyś odebrała mi nawet to, co zabrałbym ze sobą?'
- Mariam i Shabbo żegnające Veera na dworcu.
- Raza przekonujący Veera, aby podpisał papiery. Drugie Aaya Tere Dar Par, w którym Veer skazuje na siebie wyrok, a Zaara wychodzi za Razę.
- Wściekła Saamiya próbująca uświadomić Veerowi, że przegrywają i nie będzie drugiej szansy, a on w końcu umrze w tej celi. Na to Veer mówi, że Zaara ma pewnie dwójkę dorosłych dzieci i prowadzi ustabilizowane życie, a ona chce zaciągnąć ją do sądu i zapytać kim jest Veer Pratap Singh. Odpowiedzi nikt nie zrozumie, Raza natychmiast się z nią rozwiedzie, a jej życie legnie w gruzach. 'Przez 22 lata strzegłem jej honoru. Jakże mógłbym go teraz podeptać i wrócić do domu? Nie zrobię tego. Wiem, że i ty tego nie zrobisz.'
- Widok płaczącej Saamiyi na widok Shabbo i Zaary zawsze rozkłada mnie na łopatki. Opowieść Shabbo o powrocie Zaary po śmierci Veera i jej rozmowa z Zaarą, gdy wręcza jej iman zamin i mówi, że Veer żyje.
- Tere Liye to najbardziej poruszająca bolly piosenka. Czy muszę dodawać coś więcej? Czy w ogóle da się jej słuchać i oglądać teledysk bez ciarek na plecach i łez w oczach? No i przemowa końcowa Veera 'Ja, więzień numer 786, patrzę na świat zza krat. A w wieki zmienia się ciąg dni, miesięcy lat.' Szacunek dla Shahrukha, który zagrał to za jednym podejściem i Adityi, który kończył ten poemat w chwili zaczynania kręcenia.
- Veer zakładający cynober Zaarze i przekroczenie granicy Indii, które przywitał na kolanach. Nie dało się piękniej skończyć tego filmu.
Napis na opakowaniu głosi: ‘Legenda o miłości’. Trudno się z
tym nie zgodzić. Jeśli myślę o filmie ukazującym prawdziwą potęgę uczucia,
które nie wygasa, wszystkie jej jasne i
ciemne strony, absolutne oddanie dla drugiej osoby to jest to tylko i wyłącznie
Veer Zaara. Chyba w żadnym innym nie odnalazłam takiej miłości i ludzi, którzy
są w stanie poświęcić dla niej wszystko. Bo jak inaczej określić 22 lata Veera
w więzieniu, strzegącego honoru Zaary? I 22 lat życia Zaary w rodzinnej wsi
Veera w Indiach, spełniającej jego marzenia? To wszystko dzięki scenariuszowi i znakomitym dialogom Adityi, wspaniałej reżyserii Yasha okraszonej aktorstwem na najwyższym poziomie i absolutnie zachwycającej muzyce Madana Mohana odświeżonej przez jego syna.Veer Zaara to klasyk, do którego osobiście będę jeszcze wracać nieraz, ciągle odkrywając w tej historii coś nowego.
Tak, wiem, przesadziłam ze skrinami, ale tak dobrze mi się je robiło, że nawet się nie spostrzegłam, że wyszło ich ponad 200 i nie miałam serca nie umieścić chociaż kilku naprawdę pięknych. Jeśli ktoś jest chętny na całą paczkę to proszę bardzo, znajcie moje dobre serce. Link do pobrania. :)
Dla ciebie żyłem z zasznurowanymi ustami.
Dla ciebie żyłam, co dzień połykając łzy.
Ale w sercu wciąż płonęło światełko miłości.
Dla ciebie, dla ciebie.
Haha to chyba Twoja najdłuższa recenzja! :D Ale niewątpliwie, bardzo udana :) Veer-Zaara to rzeczywiście przepiękny film, w którym naprawdę wszechobecna jest miłość. Mimo że minęło 10 lat od powstania filmu, tak samo chwyta za serce i uświadamia, że tak głębokie uczucie łączące kobietę i mężczyznę jest jednak możliwe. Chyba też muszę niedługo obejrzeć ten film i trochę powspominać :) Muzyka jest genialna, uwielbiam każdą piosenkę. Pamiętam jak kiedyś nie mogłam przestać słuchać Aaya Tere Dar Par. Ja również dopiero po jakimś czasie na nowo odkryłam piękno tej piosenki. Recenzja jak zwykle na najwyższym poziomie :) Ja też kiedyś próbowałam, ale teraz uważam, że to chyba jednak nie dla mnie, haha.. W każdym razie, czekam na następną notkę! :) Anjali
OdpowiedzUsuń