wtorek, 16 czerwca 2015

7. Podsumowanie: listopad 2014

Badal (2000) - Chmura, czyli kolejna rzecz o terroryzmie
Raja w dzieciństwie jest świadkiem jak policjant, chcąc wywabić terrorystę ze wsi, podpala ją i zabija jej mieszkańców. Wśród ofiar są jego rodzice i młodsza siostra. Jako jedynemu udaje mu się przeżyć. Opiekuje się nim ten sam terrorysta, przyucza się 'fachu', a jego jedynym celem jest zemsta.
Po latach trafia do małego miasteczka Sunder Nagar, w którym pracuje Jai Singh Rana. Schronienie znajduje w domu policjanta, który zaczyna traktować go jak syna, a on sam zyskuje rodzinę, której nie miał. W międzyczasie zakochuje się w nim Rani, a miasto poznaje jego prawdziwą tożsamość.

Po półtoramiesięcznej przerwie powróciłam w moje ukochane rejony i powiem szczerze, że bardzo się stęskniłam. Na dłuższą metę nie da się żyć bez tego kina. :)

Badal okazało się całkiem przyjemną rzeczą. Zdecydowanie za długą, rozwleczoną (spokojnie wycięłabym z pół godziny, bo miłości Badala i Rani i tak jak na lekarstwo) i bez wyraźnego punktu kulminacyjnego, który wcisnąłby mnie w siedzenie, ale oglądało się naprawdę szybko i bez bólu.
Nie lubię tematyki terroryzmu w kinie indyjskim (MNIK i New York, chyba tylko Dil Se.. trzyma wysoki poziom), tutaj też było kilka moralizatorskich gadek, ale wszystko podane w strawnym sosie i nie zgrzytałam zębami. Przede wszystkim chodziło o zemstę Badala, a temat terroryzmu spychałam na dalszy plan.

BOBBY! <3 Nic nie poradzę na to, że po Jhoom Barabar Jhoom mam do niego niewytłumaczalną słabość (I hate you!) i przełknę go wszędzie. Rola może wybitna nie była, brakowało mi przede wszystkim trochę gry twarzą, bo czasami z tym nieruchomym spojrzeniem wydawał się sztywny, ale bardzo mi się podobał. Zwłaszcza na początku jeszcze z zarostem i na koniec w finale na paradzie podczas dnia niepodległości. Szkoda, że pozwolili mu się uśmiechać tylko w piosenkach, bo jest wtedy uroczy, ale lepiej niech nie tańczy. :D
Rani w tym filmie była po to żeby pojeździć na wrotkach, wypytywać Badala o imię, prawie się zabić, bo nie chciał jej wyznać miłości, potańczyć w piosenkach i denerwować swoją trzpiotowatością. Szkoda.
Amrish żadną swoją rolą po Koyli już mnie zaskoczy. Jak zwykle poprawny, ale za to taniec w Jugni był powalający.
No i totalnie zbędny wątek Johnny'ego Levera i Upasny Singh. Klasyczny zapychacz, który nie wniósł do filmu nic, tylko coraz bardziej irytował. Rozbawiła mnie tylko jedna scenka, gdy Badal przez przypadek ją popchnął, a on natychmiast domagał się przeprosin dla swojej żony. Ona jednak tylko zobaczyła Badala i: Już w porządku, kochanie. On jest taki przystojny. Jak Dharmendra. :D Cóż, nie od parady jest się jego synem w prawdziwym życiu.

Muzyka jeszcze typowo oldskulowa plus łączki i obowiązkowa piosenka podczas przygotowań do ślubu. Mi wpadło w ucho tylko Yaar Yara Mere Yaaram. Słodziutki uśmiechnięty Bobbuś. <3

Film zdecydowanie na raz, ale dla Bobby'ego zawsze warto!
Aha, pamiętajcie, że zawsze warto jednak wyznać swoje uczucia, bo będziecie mieli dziewczynę na sumieniu. Idiotyczna próba wymuszenia. Jakby nie można było połączyć ich jakoś inaczej.


Humpty Sharma Ki Dulhania (2014) - Narzeczona dla Humpty'ego Sharmy
Kavya przyjeżdża do Delhi z zamiarem kupienia wymarzonej, koszmarnie drogiej sukni ślubnej od projektanta Kareeny Kapoor.
Humpty pracuje w księgarni ojca i ma duże problemy ze zdaniem historii. Razem z kolegami próbuje zastraszyć nauczyciela, który okazuje się wujkiem Kavyi. Dziewczyna za wszelką cenę szuka pieniędzy na suknię, więc żąda 10 tysięcy rupii, a problem z historią zostanie rozwiązany. Na początku nie jest zainteresowana rozrywkowym Humpty'm, ale zmienia zdanie, gdy pomaga jej odzyskać pieniądze przyjaciółki Gurpreet oszukanej przez byłego chłopaka.
W końcu spędzają razem noc, ale na przeszkodzie staje ojciec za wszelką cenę chcący wyswatać córkę z Angadem i wysłać do Ameryki. Humpty dostaje jeden warunek - ożeni się z Kavyą jeśli znajdzie chociaż jeden powód dlaczego nie może wyjść za Angada. Co robić, gdy okazuje się, że narzeczony nie pije, biega, nie daje się sprowokować pijakom i nie jest gejem?

Jakie to było przekochane! Uśmiech ani na chwilę nie schodził mi z twarzy. Co z tego, że historia miłosna pary rozdzielanej przez ojca to odgrzewany po raz milionowy kotlet? To naprawdę sztuka z oklepanej fabuły zrobić tak zabawny i ciepły film oraz sprawić, że przez dwie godziny byłam przyklejona do monitora laptopa.

Pozytywne wrażenia miałam już jakiś dobry czas temu po obejrzeniu pierwszego trailera i scenek You look hot. - I was born hot. i Humpty'ego wylewającego łzy na DDLJ. Gdy w końcu film wpadł mi w ręce miałam ochotę zrobić wyjątek i obejrzeć go poza kolejką, ale szybko zajęłam się czymś innym i o nim zapomniałam. Całe szczęście nie czekał długo.

Ostatnio w ogóle nie siedzę w indyjskich ploteczkach na bieżąco, nowe twarze w przemyśle znałam tylko z widzenia, więc to było moje pierwsze spotkanie z Varunem i Alią, nie licząc jej dziecięcego występu w Sangharsh. Wrażenia jak najbardziej pozytywne.

Po pierwsze: Varun, no, no, no! Wrażenia wizualne <3, z grą też sobie radzi (scena na dworcu z Kavyą i jego monolog do jej ojca jako Poplu genialne!), świetnie rusza się w tańcu, tylko niech nie płacze! W scenie przy samochodzie po wiadomości Kavyi na Facebooku chyba miałam się wzruszyć, a chciałam parsknąć śmiechem. :D Na razie ma na koncie jeszcze tylko dwa filmy, ale coś mi się wydaje, że niedługo wyrośnie mi nowy ulubieniec.

Alia jest prześliczna, ma słodki uśmiech, ale w grze trochę mi czegoś jednak zabrakło. Może dlatego, że Kavya mnie momentami mocno irytowała. To Humpty się starał, to Humpty o nią walczył, zebrał pieniądze na suknię, podarował upatrzone przez nią kolczyki, pomógł Gurpreet, rzucił wszystko, aby przyjechać do Ambali, a ona najczęściej stała z nosem zwieszonym na kwintę, słuchając, co mówi ojciec, jej jedyną reakcją była chęć ucieczki przed przyjazdem rodziców narzeczonego, oskarżenia, że Humpty nic nie robi żeby to udaremnić i oblanie go wodą. Chłopak miał zdecydowanie zbyt dużą cierpliwość dla tej panny.

Reszta aktorów była tylko tłem dla głównej pary. Uwagę zwróciłam tylko na Ashutosha Ranę, którego rano oglądałam jako złego policjanta w Badal, a wieczorem jako zasadniczego tatę Kavyi i Shonty'ego i Poplu, zabawnych przyjaciół Humpty'ego, który potrafił nawet udawać geja żeby zdemaskować Angada. :D

W filmie znalazło się też sporo nawiązań. Humpty oglądał DDLJ i w pokoju miał nawet zdjęcie Raja i Simran, podczas popijawy Shonty i Poplu słuchali Suraj Hua Maddham z K3G, Humpty został nazwany Devdasem, pojawiły się Balam Pichkari i Badtameez Dil z Yeh Jawaani Hai Deewani, a Humpty mówiący, że jest Ram i ma brata bliźniaka Shyama przywiódł na myśl film Ram Aur Shyam z 1967 roku z podwójną rolą Dilipa Kumara.

Zaskoczył mnie trochę pocałunek i późniejsza subtelna scena łóżkowa, ale pozytywnie. Zrobiona ze smakiem, delikatnie i jak dla mnie niezbędna żeby ukazać uczucia bohaterów. Zwłaszcza te pytanie Humpty'ego czy go kocha i zwierzenie Kavyi na temat swojej siostry, która sprzeciwiła się ojcu, wychodząc na mężczyznę, którego kochała i sama wybrała, a który okazał się draniem.


Muzyka! W klimat wprowadziło mnie już Emotional Fool, potem klubowe Lucky Tu Lucky Me, D Se Dance, spokojne Samjhawan, a na koniec powalające Saturday Saturday z czołgiem w roli głównej. :D
Soundtrack brzmi mocno nowocześnie, ma dużo klubowego bitu, ale słucha się wyśmienicie, co mnie dziwi, bo zazwyczaj gardzę taką muzyką, zwłaszcza w filmach indyjskich, przyzwyczajona do tradycyjnych melodii. A tu całość już trafiła na mojego iPhone'a, leci już chyba piąty raz z rzędu i nie mam dość! Coś mi się wydaje, że to moja obsesja na najbliższe dni.

Idealna opcja na miłe spędzenie sobotniego wieczoru i niedzielnej nocy. Prosta historia, podana jeszcze w prostszej formie, a jak urocza! Kto jeszcze nie zna Varuna niech nadrobi to jak najszybciej, bo dla jego Humpty'ego warto, no i ta muzyka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz